No i przyszło nam zrobić repetę wycieczki sprzed półtora miesiąca. Tym razem na spokojniej, po nocy przespanej w pełnym wymiarze godzin. Cel i towarzystwo to samo. :)
Toruń powitał nas chłodkiem. Choć to delikatne określenie. Jak to ujął Imiennik przed wyjściem z auta przy zakładaniu czapki:
- Maski włóż!
Jak widać niżej - nie tylko nam taka ostra zima jest nie w smak. ;)
Po dojeździe spotkanie, przed którym ponownie przekonaliśmy się na własnej skórze o ciekawym poczuciu humoru tubylców. Dostaliśmy kawę w firmowych kubkach. :D
Po długich "negocjacjach" obiadokolacja połączona z ultra-krótkim spacerem po Starówce.
A na koniec obowiązkowa wizyta w sklepie z lokalnym specjałem. I znowu odegraliśmy małą scenkę rodzajową.
- To co dzisiaj bierzemy?
- Nooo nie wiem...
- To może pierniki?
- No dobra, zrobimy wyjątek.
Na moje stwierdzenie, że pracujące tam panie nie złapały naszego dowcipu, Cannehal stwierdził:
- Phii... One pewnie słyszą codziennie takie dowcipy. Myślicie, że jesteście oryginalni?
- No!
Oto i trofeum wyprawy! :D
Smacznego. Dla nas. :P ;)
7 komentarzy:
Na srogą zimę najlepsze są berety... z wełny ;)
I z antenką. Zapomniałeś. :P
Z tym, że tytuł mi nie pasi. Czemu (a może: dlaczego?) "bez zaliczania Wisły"? Toruń "w głównej mierze" leży po drugiej stronie Wisły, więc przez Wisłę TRZEBA przejechać. Przecież Stare Miasto leży pod rugiej stronie Wisły.
Jotgie: Przeczytaj posta z poprzedniej wyprawy. Wtedy poszliśmy się przejść nad Wisłę, tym razem zrezygnowaliśmy bo po prostu było za zimno. :)
Jotgie, masz zaległości! nie odrobiłeś pracy domowej!!
A gdzie są pierniki?
4 pierniki są w torebce koło mojego laptopa:)Zaraz zrobię sobie kawusię i skosztuję toruńskiego rarytasu:)
Dzięki!
Prześlij komentarz