●●● Prędkość naszego życia zależy od zdolności w posługiwaniu się myszką

21 listopada 2008

Delegacja i zaliczanie Wisły

Chyba nikt nie przepada za delegacjami. Najbardziej za tymi, w które trzeba jechać samemu. Te kilkuosobowe mogą być ciekawe. Albo i nawet Ciekawe. Jak się tak głębiej zastanowić to czasami wręcz Bardzo Ciekawe. ;) Aż taka jeszcze mi się nie zdarzyła, ale... Zresztą, chyba nie ma co się rozwodzić - pozdrowienia dla Syrenek! :)

W miniony wtorek wydarzyła się Delegacja. W rzeczywistości była fajnym zwieńczeniem tygodnia ciężkiego wiosłowania na Galerze. W zasadzie wiosłowanie nie jest takie złe, no ale ile można? To jednak jest dyskusja na zupełnie inny temat, czy temat na zupełnie inną dyskusję. Trudno się zdecydować. Dość stwierdzić, że poznański poranek przywitał mrozem - jakby zapomniał, że jeszcze jest jesień.


Był to wyjazd do Innego Dużego Miasta, do jednego z klientów Galery. Tym razem środkiem transportu było auto Kolegi, który jest moim Imiennikiem i tak też pozwolę sobie dalej nazywać (choć w zasadzie - zależnie od punktu wizenia - to może i ja jestem imiennikiem ;)). Miłą podróż wypełnioną typowo męskimi plotkami zakończył jak zwykle korek przed mostem na drugą stronę Największej Polskiej Rzeki. Za to widok z mostu wynagrodził wszelkie Roboty Drogowe i Ruch Wahadłowy, które wyskakując zza zakrętów próbowały ubawić nas po drodze. Nieskutecznie zresztą.


Może podaruję sobie opis spotkania - zresztą sporządzone zostały odpowiednie protokoły, zebrano podpisy uczestników. Zainteresowanych zapraszam do wglądu, choć i tak nic nie pokażemy. :P Pochwalę się jednak następującym zdjęciem - salą Rady Miasta. No muszę powiedzieć, że radni muszą być radzy radząc w takich warunkach. Z bezprzewodowym internetem oczywiście.


Niestety nie udało się wyrwać przed zachodem słońca i zrobić więcej przepięknych zdjęć. Udało się zrobić tylko nocne. Ale zaraz, zaraz... przecież Wy takie lubicie najbardziej! No to się dobrze składa. ;)

W każdym razie po spotkaniu wyrwaliśmy się z Imiennikiem do miasta. Przy okazji udało mi się nieźle palnąć gdy zaproponowałem byśmy "zaliczyli Wisłę". Chwila radochy chociaż była. Wisła zdaje się nie podzielała tego dnia naszego poczucia humoru gdyż przywitała nas wiatrem w uszach i mrozem w skarpetkach. Pstryknęliśmy więc obowiązkowe zdjęcie...


... które wyszło jak wyszło i poszliśmy zapolować na również obowiązkowe słodycze. Tutaj brawa dla Imiennika, który wchodząc do Sklepu Firmowego, gdzie pierniki były wszędzie - na wystawie, na ladzie, w paczkach i na wagę, na ścianach, a nawet na suficie - powiedział:

- Chcielibyśmy... pierniki!

Ekspedientka również chyba nie miała poczucia humoru bo z kamienną twarzą i znudzonym tonem odpowiedziała:

- Możnawopakowaniualbonawagę. Nawagęmożnamieszaćsmaki.

No ale nie zamierzaliśmy tracić wigoru. Obejrzeliśmy nieco zabytków...



Po czym kawka w miejscu jak widać przygotowanym już na Święta. Tutaj odstawiliśmy mały teatrzyk pod tytułem Panowie Biznesmeni - 15 minut równoczesnego telefonowania. Zdawanie raportów i wysłuchiwanie zeznań drugiej połowy Ekipy, znajdującej się w innym miejscu Polski.


I podróż powrotna, podczas której nawiasem mówiąc kompletnie zaskoczyła śnieżyca. Widać nie tylko Poznań zapomniał, że jeszcze nie czas na lepienie bałwanów.

Imienniku - dziękuję za towarzystwo podczas mimo wszystko świetnej Delegacji. :)

PS. A na koniec anegdota z samego spotkania.
Pytanie do nas:
- Jakie wymagania trzeba spełnić, żeby u was pracować?
Zanim zdążyliśmy pomyśleć, ktoś nas wyręczył:
- Przede wszystkim wszyscy muszą mieć takie samo imię.

Jednak niektórzy tubylcy mają poczucie humoru. ;)

3 komentarze:

~M pisze...

Tja, właśnie na coś takiego czekałem ;) Sam się zamierzam, żeby o swojej pracy napisać. Może w weekend stworzę ;)

Tomasz Luch pisze...

O pracy... zboczeńcy. ;)
Pewnie sam takim zboczeńcem kiedyś zostanę i też napiszę o pracy. A dowcip przedni.

Iskierka pisze...

Toruń jak zwykle piękny:)
A jeśli chodzi o zaliczanie Wisły, to zaliczam ją kilka razy w roku ;D