●●● Prędkość naszego życia zależy od zdolności w posługiwaniu się myszką

12 stycznia 2009

Hehrapta, czyli nocne poszukiwania Wrocławskich Krasnali

"18 nowembra 730 roku

W mieście pojawił się pierwszy krasnoludek. Rozejrzał się i zakrzyknął nosowo: "Hehrapta!"* Jak spod ziemi pojawili się mu podobni z tobołkami na plecach i rozpierzchli się po okolicy.

*Hehrapta - w starokrasnoludzkim narzeczu znaczy: Nareszcie w domu!
Istnieją przeciwnicy tej teorii, którzy twierdzą, że okrzyk nie brzmiał nosowo tylko chrapliwie i znaczył mniej więcej: Chodźcie, poszli sobie!"

Tak właśnie rozpoczyna się Kronika Krasnali Wrocławskich, znaleziona na ulicy Oławskiej. Kronika ta opowiada dzieje krasnali żyjących w tym niezwykłym mieście. Uważny obserwator jest w stanie znaleźć dowody ich bytności także dzisiaj, wystarczy z uwagą przejść się po bliższych i dalszych okolicach Starego Rynku, aby dojrzeć takie (nie)wielkie osobistości jak: Strażnik, Więzień, Spioch, Rzeźnik, Pracz i całą masę Latarników. Wszystkimi zarządza oczywiście Krasnali Król. Na dzień dzisiejszy można zaleźć ich blisko setkę, ale rokrocznie populacja małych ludzików zwiększa się.
Aby wybrać się na poszukiwanie wrocławskich krasnali warto wziąć sobie pomocników. Warunkowane to jest faktem, iż poszukiwacz musi odznaczać się wiarą w baśnie i bajki, w końcu krasnale są zdecydowanie postaciami bajkowymi. W moim wypadku padło na Ropuchy, które mimo późnonocnej godziny i siarczystego mrozu ochoczo zabrały się za wykonanie zadania, które rozpoczęliśmy około godziny 1.00 a zakończyliśmy w okolicy -8 stopni Celsjusza. Efektem było zapoznanie się ze Śpiochem, Strażnikiem, Syzyfkami, Latarnikiem, Bibliofilem i Rzeźnikiem, którego nigdy wcześniej mi się nie udało poznać, bo zawsze chował się w swoim domu. Nie mogło oczywiście zabraknąć odwiedzin u Króla Wrocławskich Krasnali.



Jak widać Ropuchy nie ułatwiały życia Syzyfkom

Nazwa bloga zobowiązuje. Tym razem zwiedzanie faktycznie odbierało się w myśl hasła: "City by Night". Dochodzę do wniosku, że to jeden z najciekawszych sposobów poznawania znanych i nieznanych miejsc, gdyż te pierwsze nabierają nowego wymiaru a te drugie z miejsca stają się bardziej atrakcyjne. No i nie ma tłumów turystów na ulicach.
W ramach wyjaśnień. Wrocław był jedynie punktem przystankowym na trasie Wielkopolska-Śląsk w podróży Ropuch do domu, gdzieś na krańce Silesii. Wcześniejsze dwie wizyty w Poznaniu (oczywiście by night) oraz tak zwany proces deratyzacji, czyli powrotu Ropuch do domu, aby mogły wykrzyknąć "Hehrapta" u celu swej podróży, zaowocowały zebraniem materiałów na trzy niechronologicznie ułożone notki, które podzielone zostaną według kryteriów geograficznych.


Poznań podobno wydał więcej pieniędzy na oświetlenie, podobno jest bardziej ustrojony kolorowymi światełkami, podobno wrocławianie zazdroszczą nam masy różnych rzeczy, parków, fontann, Malty. Mi jednak nieodmiennie podoba się klimat jaki roztacza wokół siebie Wrocław zwany Breslau. Olbrzymi rynek, dopieszczone kamienice, większe, ciekawsze, ładniejsze niż w stolicy Wielkopolski. No i zimowa choinka z oryginalnymi bombkami ze światła. Przezabawnie powalająca.

6 komentarzy:

Rzabcio pisze...

Zwiedzanie Wrocławia o pierwszej w nocy... Ktoś tu ma coś z głową... :P

Imho: nieco za dużo zdjęć Ropuch, a za mało krasnali...

~M pisze...

Zimą, w nocy to sobie sam na Krasnale poluj, za ciemno było na jakieś sensowne zdjęcia, zresztą tempo było kosmiczne. Mam za to krasnale z lata. Zawsze mogę o nich napisać coś więcej ;)

A nocna przerwa w podróży dobrze zrobiła na walkę z Morfeuszem :)

Rzabcio pisze...

No tak. Każdy się obudzi jak mu się trochę dupsko zmrozi. :D

Tomasz Luch pisze...

Panowie, a cóż to za wymiana zdań, co za język podły? ;)

Rzabcio pisze...

No co? Nikt nas nie chce komentować więc sami to robimy. A że kontrowersyjnie? Może ktoś jednak zwróci uwagę. ;)

Jotgie pisze...

Też dochodzę powoli do wniosku, że zwiedzanie wielkich miast pomiędzy 00:00 a 4:00 ma swój niepowtarzajny urok! (wide Wiedeń 30.08.2008 3:00)