●●● Prędkość naszego życia zależy od zdolności w posługiwaniu się myszką

3 grudnia 2008

Poznaniak w Warszawie: dzień trzeci

Dzisiejszy dzień był przeznaczony w głównym stopniu na pracę. Był to pierwszy na prawdę owocny dzień jeśli chodzi o obowiązki, odkupiony niestety zmęczeniem. Nawet nie zastanawiałem się gdzie by pojechać. Stwierdziłem, że po prostu zrobię zakupy i wrócę do domu - i tak z góry wiedziałem, że wyląduję o dość później godzinie.

Wczoraj wspominałem, że wciągnęło mnie robienie zdjęć ludziom. Najczęściej jednak z ukrycia, ale znajduję to jako ciekawą rozrywkę, inną niż robienie zdjęć budowli i o wiele bardziej emocjonującą. Mimo wszystko bowiem się czaję. ;)

Autobus linii numer 107 z ulicy Czerniakowskiej do Centrum.


Wilelki neon-gitara ustawiony przed klubem, który reklamuje.


Klub znajduje się między Dworcem Centralnym a Złotymi Tarasami, bo to właśnie one były celem dzisiejszej podróży. Głównym zadaniem było upolowanie czegoś do jedzenia w związku z kończącymi się zapasami uzyskanymi w Galerii Mokotów za środek płatniczy obowiązujący w Polsce, a zwany potocznie "złotówkami". Stwierdziłem jednak, że w spokoju przejdę się po całych Złotych Tarasach i w towarzystwie muzyki wyłapię co ciekawsze ujęcia.


Oczywiście galeria jest już w stu procentach przygotowana na Święta Bożego Narodzenia jeśli chodzi o ozdoby. Na środku niewielkiego dziedzińca przygotowano lodowisko. Trzeba przyznać, że tutejsza młodzież potrafi ostro szaleć. Będąc dwa lata temu na lodowisku na poznańskiej Malcie nie widziałem tylu wariactw - tam ludzie jeździli raczej statycznie.


Dobrze było wiedzieć, że nie tylko ja czułem się zagubiony w tej feerii sklepików, neonów i świateł. ;)


A to tak na wszelki wypadek jakby ktoś nie wiedział, że mamy okres świąteczny: "Thank God it's Christmas".


Co prawda nieraz już mówiłem, że Złote Tarasy to tak na prawdę nic wielkiego. O wiele bardziej podoba mi się poznański Stary Browar - jakoś tam jest to wszystko bardziej przemyślane. Tarasy są jakby nabałaganione. Schodzy ruchome zdają się przebiegać w przypadkowych kierunkach, formy architektoniczne są inne w każdej części galerii. Jakby pracowało nad nią jednocześnie kilku architektów. Z drugiej jednak strony - można znaleźć miejsca do całkiem ciekawych kadrów.


Ta para była tak zajęta rozmową, że nie zauważyli by, że coś się dzieje nawet jakbym im zrobił zdjęcie nad samym uchem z włączonym fleszem i dźwiękiem migawki. ;)



Kolejne pary. Zapatrzone w kopułę Złotych Tarasów jak w gwiazdy. Widać miłość potrafi wszystko ubarwić - ja tam bowiem wolę standardowe świetliki.


W czasie wędrówki wspinałem się coraz wyżej. Dało się to chyba zauważyć po kolejnych zdjęciach. W końcu dotarłem na samą górę. Na poniższym zdjęciu widać zarówno neon-gitarę, jak i miejsce skąd zrobione było trzecie i czwarte zdjęcie - po lewej stronie - mniej więcej w miejscu znajdującego się tam malutkiego człowieczka. ;)


No cóż. Nawet najtwardszy podróżnik musi czasem podładować akumulatory. W Złotych Tarasach sprytnie pomyślano o gastronomii. Znajduje się bowiem ona na samej górze. Zanim człowiek doczłapie się na odpowiedni poziom jest już dwa razy bardziej głodny niż w momencie przekraczania progu galerii. :D


Po posiłku szybkie zakupy i droga do domu. Po raz trzeci przez to samo podziemne przejście. Od dawna chciałem zrobić zdjęcie z okna mieszkania. Oto jest.


Taki dzisiaj dzień medytacji. Porządkowania wrażeń, przeglądu myśli przepływających przez głowę. Pozdrowienia zatem znad filiżanki gorącego Earl Grey'a w pokoju wypełnionym ciepłym światłem wylewającym się z ogromnych abażurów na nocnych lampkach przy akompaniamencie leniwie sączącego się smoothjazz... Dobranoc. :)

10 komentarzy:

Tomasz Luch pisze...

Zakończyłeś tą opowieść... smoothjazzowo ;)

Anonimowy pisze...

hehe... świetne są ci zakochani zapatrzeni w kopułę budynku;D pewnie niedługo całe niebo przykryją takie kopuły i wszyscy będziemy się tak gapic, bo nic innego w górze nie będzie...

Rzabcio pisze...

Byłem ciekaw jak długo wytrzymają w takiej pozycji. Ale ostatecznie wymiękłem szybciej. ;)

~M pisze...

Stylowy abażur, ukradnij do sesji zdjęciowej ;D

Anonimowy pisze...

Rzabcio: może zasnęli..?;D

Rzabcio pisze...

b.: Nie sądzę. Przez sen się nie można aż tak mocno obściskiwać. ;)

~M: Czekałem kiedy zwrócisz na niego uwagę. :D

Anonimowy pisze...

nie wnikam w szczegóły...;D

Rzabcio pisze...

Masz rację - lepiej nie wnikać, bo jeszcze się samemu w tą sofę wsiąknie. ;)

Anonimowy pisze...

uuuu.... daj spokój...;D

Iskierka pisze...

Sympatycznie się czyta...:)