●●● Prędkość naszego życia zależy od zdolności w posługiwaniu się myszką

11 grudnia 2008

Poznaniak w Warszawie: dzień czwarty i piąty

Wreszcie udało się znaleźć chwilę by przejrzeć zrobione pod koniec poprzedniego tygodnia zdjęcia, przypomnieć sobie co się działo i wrzucić razem tutaj. W czwartek praca skończyła się dopiero o 20 także nie było nawet możliwości gdziekolwiek wyjść. Że o siłach nie wspomnę.

Dzień dobry Warszawo! Czwartek, godzina 9ta. Wychodzę z klatki, przechodzę przez cichy parking na zapleczu kamienicy, wychodzę ulicę ruchliwą i w dzień i w nocy. Uwielbiam to wejście w szum ulic, w ruch tonowych pojazdów, w tłum uczniów, studentów i pracowników sąsiednich biurowców. Wystawiony na widok publiczny a jednak anonimowy. Po prostu miastowy.

Ulica Marszałkowska, widok w kierunku północnym czyli w stronę Aleji Jerozolimskich.


Prawie w każdym miejscu stolicy widzę jakiś fragment Poznania. Mimo to nie tak bezpośrednio. Tak jak na tej fotce, jest to Poznań odbity w krzywym zwierciadle.


Przegapiłem wcześniej ten budynek. Ambasada Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej (ach te pełne nazwy ;)).



Nad ozdobnym, świątecznym łańcuchem widać godło. Generalnie był tam zakaz fotografowania. Na szczęście szybko biegam. :P A na poważnie - zaskoczyły mnie stosowane środki bezpieczeństwa. Wokół sekcji widziałem kilka patroli policyjnych. Starającym się o wizy były bezpardowono odbierane komórki jeszcze w samych drzwiach, a więc praktycznie na mrozie. W pewnej chwili jakieś wypasione auto wjechało na teren ambasady. Podskoczyło do niego dwóch ochroniarzy, przejrzeli całą zawartość bagażnika, obejrzeli lustrem na drągu spód auta i dopiero wpuścili do środka. Niby to zrozumiałe, ale jakieś takie bezduszne... Poza tym nie widziałem czegoś takiego w ambasadzie Kanady czy Francji, które są dalej na tej samej ulicy. Nawiasem mówiąc - obydwie są dużo ładniejsze niż ta należąca do USA.


I tyle z czwartku. W pracy do późna, po powrocie od razu spać. No prawie, ale to już inna historia. ;)

A tutaj już piątek rano. Wyjeżdżałem na weekend z miasta, więc rano udałem się z jednym ze współlokatorów po bilet. Pogoda była zupełnie inna niż przez ostatnie dni. Pałac Kultury i Nauki oraz inne drapacze tonęły w chmurach. Nagle zrobiło się... płasko. :)

Krzyżówka ulicy Marszałkowskiej i Aleji Jerozolimskich. Po prawej tak zwana Rotudna - siedziba jednego z banków.


Czekając na autobus numer 107 na przystanku o dużo mówiącej nazwie "Centrum". Zdjęcie robione w tym samym miejscu co powyższe. Jak widać ludzi trochę jeździ o godzinie 9tej.


Po południu ukazało się nieco słonka. Tutaj plac defilad z widokiem na budynek LOT, bliżej Dworzec Śródmieście a z prawej fragment Dworca Centralnego. Niestety długo się ładna pogoda nie dała sobą pocieszyć. Raz, że trzeba było wsiadać w pociąg, dwa, że pół godziny po tym zdjęciu zrobiło się ciemno.


I tak zakończył się pierwszy tydzień Delegacji. :)

3 komentarze:

~M pisze...

2 zdjęcie ze szklanym budynkiem - widziałeś napis w lewym dolnym rogu?

Anonimowy pisze...

1 zdjęcie trochę przypomina mi mój ukochany Kraków:))

Iskierka pisze...

Aż Ci zazdrościłam tego włóczenia się po ulicach W-wy...
Ja włóczyłam się po Witosa w towarzystwie...ale to już tajemnica :D