Refleksje po kolejnej wyprawie na spotkanie w Alibi.
Już jakiś czas temu odbyła się dysputa na temat przewagi partii wygranej od dobrej partii choć niekoniecznie ukończonej zwycięstwem. Lub odwrotnie. Wspomniane też było co nieco na ten temat w pierwszym z postów z serii. Jedna z rozegranych wczoraj partii nasunęła jednak pewne pytanie: czy warto wygrać przy okazji zniechęcając do siebie współgraczy? Chyba żaden z graczy nie ma nic przeciwko uprzejmej podpowiedzi, komentarzowi na temat swojego stylu gry. Jednakże wysłuchiwanie przez większość rozgrywki
- Bardzo głupio robisz - mój pomysł jest lepszy. Trzeba było robić tak jak ja to nie miałbyś teraz takiej beznadziejnej sytuacji.
staje się już deprymujące i właśnie zniechęcające. Czy zwycięstwo lub choćby próba udowodnienia wyższości swojej strategii są warte takiej ceny?
Sami spróbujcie ocenić.
4 komentarze:
Taaaa, miałem niestety nieprzyjemność siedzieć przy tej samej grze co rzabcio i niestety radość z rozgrywki ę w tym przypadku była bliska zeru w skali do 100. Jestem człowiekiem spokojnym z natury - jednak wczorajsze nagabywanie i trucie wyprowadziło mnie z równowagi...
Ano tak było. Chociaż ta chwila, gdy się dałeś wyprowadzić z równowagi jest niezapomniana:
- Aaaaa pier...lisz!
I odwróciłeś się do Endrache i Androida.
Bezcenne! :D
Kurde, szkoda, że mnie tam nie było :))))))
"Czy zwycięstwo lub choćby próba udowodnienia wyższości swojej strategii są warte takiej ceny?"
Zdecydowanie NIE!!
Prześlij komentarz