●●● Prędkość naszego życia zależy od zdolności w posługiwaniu się myszką

15 października 2009

Spacer po Ostravie

Nasi południowi sąsiedzi nie kojarzą się raczej z krajem turystycznym. No, może wyłączając wyskoki w góry i do Pragi. Co jednak kryje się w innych czeskich miastach i miasteczkach? Tym razem celem City by Night padła Ostrava - położona kilkanaście kilometrów od granicy z Polską. Miasto liczy sobie trochę ponad 300 tysięcy mieszkańców, którzy jednak jak wieść gminna niesie postanowili się pochować w swoich domach na wieść, że przyjeżdża do nich CBN.
Jest to cecha wspólna chyba wszystkich czeskich miast i miasteczek... wyludnienie. W Czechach, w weekend rzadko można zobaczyć typowe dla krajobrazu polskich miast tłumy ludzi przed sklepami, w centrach handlowych, czy na skwerach i placach. Mimo ładnej pogody miejski rynek zdawał się być wyludniony. Była sobota, jednak większość sklepów zamknięto na cztery spusty.
Na placu pozostały tylko napisy i rysunki świadczące, że całkiem niedawno bawiły się tutaj dzieci.

Zaskoczeniem była komunikacja miejska. W trzystutysięcznym mieście znalazło się miejsce na tramwaje i trolejbusy. Co ciekawe o ile tramwaje były produkcji czeskiej to po ulicach jeździły poznańskie Solarisy. Miły akcent.

Udało nam się zajrzeć do jednego ze sklepów. Tym razem zamknięcie było uzasadnione.

Rzecz dla nas niespotykana to kasyna. W Poznaniu kojarzę tylko jedno. W Ostravie była ich cała masa. Dosłownie co krok to nowe szyldy zapraszały do gry. Poniżej kilka z nich.






Na ostatnim zdjęciu, gdy się przyjrzycie zobaczycie zabawę z odbiciami. Taki kaprys.

Coś ciekawego. To w zasadzie centrum Ostravy. Obok starych, odnowionych kamienic postawiono gmach nowoczesnego centrum handlowego a na trawniku, na stelażach postanowiono ustawić reklamy. Wrażenie iście zaskakujące. Taki kapitalizm w najgorszym wydaniu.


Spacerując dalej napotkaliśmy na zabawną ciekawostkę. Ciekawe czy tak krzywo położyli asfalt, czy po prostu tak długo już tutaj leży. Miejsce to znajduje się tuż obok Katedry Boskiego Zbawiciela (Katedrála Božského Spasitele) z 1889 roku. Wydawała się starsza.



I o dziwo, udało nam się kogoś spotkać. Czesi raczej rzadko chodzą do kościoła.

Granica powitała nas pięknym, sielskim widoczkiem. Żeby nie było niedomówień, to nie była zielona granica, w końcu jesteśmy w Schengen.

5 komentarzy:

Iskierka pisze...

Ciekawie przedstawiłeś Ostravę:)
Najbardziej zaskakujący jest fakt, że w wolny dzień puste wioski i miasta. Jeśli zobaczy się troje, pięcioro ludzi na ulicy, to już jest tłum!;D

Jotgie pisze...

Veni, vidi, vici!

Jotgie pisze...

He, he, ciekawa jest godzina powyższych wpisów!

~M pisze...

Veni, vidi, foci!

Rzabcio pisze...

Ooooo! Krajobraz! :D