●●● Prędkość naszego życia zależy od zdolności w posługiwaniu się myszką

18 grudnia 2007

Święta racja!

Racja według Słownika języka polskiego (PWN, Warszawa 1981) oznacza „słuszność poglądu, zdania, stanowiska, postępowania; zgodność z rzeczywistością tego, co ktoś mówi”, może to również być jeden z argumentów „dowodzący czyjejś słuszności”. Właśnie o takiej racji chciałbym napisać, ponieważ w jakimkolwiek rozumowaniu staram się zawsze wytyczyć na samym początku jasną definicję pojęcia. W dalszych rozważaniach przyda się również definicja prawdy, która moim zdaniem jest nierozerwalnie związana z racją. Prawda to „zgodna z rzeczywistością treść słów, to co rzeczywiście jest lub było, zdarzyło się; obiektywna rzeczywistość”. Jak widać racja odnosi się do poziomu werbalnego a jej weryfikacja z rzeczywistością polega na ustaleniu prawdy, a więc zgodności z obiektywną (namacalną) rzeczywistością.

Racja oznacza słuszność, której zasadniczym elementem jest zgodność z rzeczywistością. Gdy jest mowa o tym, że ktoś ma rację – oznacza to, że jego wypowiedź jest zgodna z rzeczywistością. Można uznać, że każda racja (nazwijmy ją racją ogólną) składa się z pomniejszych racji, które są drogą do dowiedzenia słuszności (nazwijmy je racjami składowymi). Wynika z tego, iż aby twierdzenie (zdanie, wypowiedź) było zgodne z rzeczywistością, musi zgadzać się z nią także każdy fragment, element owego twierdzenia.

Dochodzimy w tym momencie do problemu prawdy. Często mówi się potocznie o wielu sprzecznych racjach, o tym, że „ktoś ma rację”, że „racja jest po czyjejś stronie”. Jeżeli uznamy za słownikiem języka polskiego, iż racja odnosi się tylko do twierdzenia zgodnego z prawdą – nie może zaistnieć sytuacja, w której dwa przeciwstawne zdania określane są jako „sprzeczne racje”. Rację bowiem ma tylko ta osoba, której słowa odnoszą się do obiektywnej rzeczywistości. Jak jednak zweryfikować, czy możemy uznać czyjąś rację? Aby tego dokonać należałoby udowodnić, iż czyjeś twierdzenie jest zgodne z rzeczywistością (udowadniając każdy fragment owego twierdzenia). Można to zrobić w dwojaki sposób: drogą dedukcji, bądź doświadczalnie. Jak wszyscy wiemy dedukcja bywa zawodna, narażona jest na pułapki ludzkiego umysłu. Te same doświadczenia u różnych ludzi nie zawsze natomiast prowadzą do identycznych wniosków. Najlepszym rozwiązaniem moim zdaniem wydaje się w tym wypadku wiedza naukowa – przeprowadzony w sposób poprawny metodologicznie eksperyment, dowodzący lub zaprzeczający słuszności jakiegoś twierdzenia. Oczywiście eksperyment także może doprowadzić do błędnych wniosków – prawdopodobieństwo jest jednak bardzo małe (i ściśle określone dla każdego eksperymentu). Największym problemem jest jednak niemożność uzyskania pełnego obiektywizmu. Poczynając od dedukcji, poprzez analizę doświadczeń do eksperymentu – wszystkie te dowody narażone są na manipulację spowodowaną subiektywizmem badacza, który przeważnie liczy na potwierdzenie swojej tezy.

Przekładając to wszystko na bardziej ludzką płaszczyznę – zwyczajną rozmowę otrzymujemy sytuację, w której dwie, lub więcej osób jest przekonanych o swojej racji. Myślą, iż posiadana przez nich wiedza o świecie jest zgodna z obiektywną rzeczywistością i wygłaszają na temat owej rzeczywistości wypowiedzi, zdania, twierdzenia. Napotykają na swojej drodze rozmówcę (rozmówców), którzy mając identyczne przekonanie, wygłaszają odmienne twierdzenie/a. Nawiązuje się rozmowa, powszechnie określana, jako udowadnianie racji. Każda ze stron próbuje (najczęściej drogą dedukcji, lub podpieraniem się argumentami doświadczenia, rzadziej przeprowadzonego eksperymentu badawczego) dowieść słuszności swoich poglądów. Rzecz w tym, iż bardzo często prawda leży pośrodku. Osoby nie dowodzą swoich racji, jedynie próbują przekonać rozmówcę, że to właśnie one mają rację ogólną, że ich twierdzenie odpowiada obiektywnej rzeczywistości. Najczęściej odbywa się to poprzez udowadnianie posiadania racji składowych. Śmiem twierdzić, iż tak naprawdę racja ogólna znajduje się gdzieś pomiędzy twierdzeniami głoszonymi przez rozmówców. W zasadzie wystarczyłoby skupić się na wspólnej próbie wyłuskania z rozmowy właśnie racji składowych, aby dojść do racji ogólnej, jednak przeważnie takie kompromisowe rozwiązanie okazuje się niemożliwe, gdyż człowiek ma tendencję do generalizacji, a więc wszystkie swoje argumenty odbiera jako prawdziwe, kierując się przekonaniem o posiadaniu racji ogólnej, równocześnie z góry zakładając fałszywość kontrargumentów. Równocześnie przekonanie o posiadaniu racji jest bardzo istotne dla własnej samooceny, czy poczucia bezpieczeństwa, dając nam wrażenie rozumienia rzeczywistości, umiejętności jej wyjaśniania i przewidywania przyszłych zdarzeń. Dlatego tak bardzo lubimy „mieć rację” i tak niechętnie z niej rezygnujemy, często w rzeczywistości wcale jej nie posiadając.

Bo czyż można obiektywne opisać funkcjonowanie całej otaczającej nas rzeczywistości?

3 komentarze:

Dasza pisze...

noo..masz rację! ;)

Jotgie pisze...

Czemu nie Poznan by Night?!

~M pisze...

A co się będę ograniczał.