●●● Prędkość naszego życia zależy od zdolności w posługiwaniu się myszką

22 kwietnia 2009

Armageddon: tabula rasa

Najbardziej przerazajaca dla tych, co przetrwaja bedzie pustka. Budynki sa nieistotne, chodzi o brak ludzi. Chocbysmy nie wiem jak mocno sie zapierali - nie ma nic przyjemnego w powrotach do pustego domu. Dla kogo przynosic zdobycze? Komu opowiadac anegdoty z minionego dnia? Dla kogo i w ogole po co sie starac? Kazdy bedzie musial predzej czy pozniej stanac twarza w twarz z takimi pytaniami.

Mam dziwne przeczucie, ze mnie pierwszego wypchna do odpowiedzi...

19 kwietnia 2009

Armageddon: początek

Stało się. To początek końca świata. Czerwone, błyskające guziki zostały wciśnięte. Przerdzewiałe siłowniki ruszyły ze zgrzytem otwierając wyloty silosów rakietowych. Stacje telewizyjne jak jeden mąż przerwały nadawanie tysięcznych odcinków seriali i dzieliły się relacjami z całego świata.

Oto ostatnie ujęcie jakie udało mi się złapać zanim udałem się przygotować zapasy na nadchodzący Armageddon.

16 kwietnia 2009

Zostać krwinką czerwoną

(gościnnie: rzabcio)

Mało kto potrafi to zrozumieć, ale szept asfaltu potrafi być wręcz kojący. Jak w utworze Yugoton i Kukiz tak i w tym przypadku miasto "szumem ulic woła mnie". Taka anegdota - znajomy, znajomego znajomka przeprowadził się z żoną lub dziewczyną (pamięć już nie ta) poza miasto. Niestety ona tego nie potrafiła znieść ciszy, brakowało odgłosów miasta - musieli wrócić. Coś w tym jest. Chyba miałbym podobnie.

Myśl o komunikacji w Dużym Mieście budzi wiele uczuć. Jednym razem jest to wspomniany zwykły zachwyt nad wszechobecnym dźwiękami miejskich dróg. Innym razem natomiast do głowy przychodzą pompatyczne stwierdzenia jak "arterie krwioobiegu metropolii". Niedawno dostąpiłem zaszczytu dołączenia do wielkomiejskiech grupy krwinek. Tak po prawdzie to nawet się przebrałem za krwinkę. Czerwoną. ;)

Pirwszy dzień - rewelacja. Światła niczym zastawki otwierają się gdy peleton erytrocytów zbliża się do skrzyżowania. Dotarcie do pracy zajmuje 15 zamiast 45 minut. Krwioobieg niczym u młodego sportmana.

Drugi dzień - już nie jest tak różowo. Czy może raczej czerwono. Metropolia widać zmęczyła się poprzednim biegiem. Poruszanie się przypomina raczej czkawkę. Co niektórzy kierowcy sinieją ze złości. Podobnie jak niedokrwiony sportsman wieczorem, kiedy to następuje zawał. Przejechanie kilometra zajmuje 30 minut.

Na szczęście jest muzyka, klimatyzacja i przyjemność z bycia krwinką. Dwa pierwsze elementy raczej nie znikną. Ale ostatni? Kto wie. Póki co jednak jest zabawnie. :)

Szerokiej drogi!