●●● Prędkość naszego życia zależy od zdolności w posługiwaniu się myszką

7 września 2009

Droga łuku

Jak już wspomniane było w poprzedzającym poście - w minioną niedzielę nad Maltą odbył się Dzień Japoński. Nie ma co się jednak bać niepogody i mimo dokuczającego w paluchy zimna warto trochę pomęczyć migawkę. Oto co udało się złapać.

Zaczynając od spraw bardziej przyziemnych - jednym ze sponsorów był Auto-Wache - dysrybutor aut japońskich marek. Dlatego też nie obeszło się bez wystawy tychże - Mitsubishi, Mazda, Suzuki...



Punktem przewodnim jednakże były japońskie sztuki walki. Obok tych bardziej znanych, jak aikido...




... judo ...


... kendo i iaido ...


... czy też nieuwiecznionych tutaj karate i jiujitsu pojawiła się także mniej spotykana kyudo, czyli tradycyjne japońskie łucznictwo ceremonalne.


W Polsce kyudo praktykuje około 40 osób. W przeciwieństwie do innych sztuk walki ta nie jest tak sformalizowana - nie posiada jeszcze swojej federacji.

W feudalnej Europie można było zaobserwować silny podział jeśli chodzi o wojskowych - często pokrywający się z klasami społecznymi. Osobno klasyfikowano kawalerię, pieszych zbrojnych, pikinierów i tak dalej. Odrębnie także plasowali się łucznicy. Podobne myślenie często przenosi się na inne kultury - niektórzy mogą tak pomyśleć o japońskim łucznictwie, tymczasem w Japoni było zupełnie inaczej. Kyudo wywodzi się z tradycji samurajskich. Samuraj doskonalił umiejętność władania każdym orężem, w tym doskonale znaną kataną jak i yumi, czyli właśnie łukiem. Inna sprawa to preferencje - każdy z wojowników posiadał ulubioną dziedzinę, czy też taką, w której był bieglejszy, którą tym bardziej doskonalił.

Zaprezentowane techniki zdecydowanie nie należą do najszybszych - są pełne dostojeństwa, spokoju - polegają na magazynowaniu energii w skupieniu przed oddaniem strzału. Mimo to istnieją także konkurencje polegające na szybkostrzelności. Z yumi można także korzystać podczas jazdy na koniu, choć z uwagi na rozmiar łuku jest to technika zgoła inna niż znana z filmów o mongolskich wojownikach. Jest coś hipnotycznego w tak skupionym łuczniku...



Wśród stoisk sztuk walki można było także znaleźć stoiska barów sushi, czy też japońskiej sztuki komiksowej i kreskówkowej (manga/anime). W jednym z namiotów można było wziąć udział w ceremonii picia herbaty, a przy tym obejrzeć tradycyjne stroje japońskie.



Równocześnie na Cytadeli odbywała się typowo wielkopolska impreza to jest Dzień Pyry. A wraz z nim kilka koncertów w tym bardzo udany koncert zespołu Raz Dwa Trzy.


Zaskoczyła masa ludzi, która przybyła na imprezę.
Taki mały dialog między uczestnikami:
- Kurcze, tu jest chyba połowa Poznania?
- To ty aż tylu znasz?

3 komentarze:

Iskierka pisze...

Herbatkę chętnie bym wypiła i koncert Raz Dwa Trzy obejrzała :)
Dobrze macie w tym Poznaniu, tyle się dzieje...;)
A przytoczony dialog rozweselił mnie ;)))))))))))

b pisze...

Raz Dwa Trzy ;D ...a grali 'Pod niebem'? ;)

Rzabcio pisze...

No właśnie nie chociaż czekałem cały koncert. :D

Ogólnie świetnie było bowiem po każdym utworze robili trwającą prawie tak samo długo solówkę. Ale nie były one jakieś sztuczne, wymuszone - było widać, że na prawdę się nimi bawili. Do tego po prostu rewelacyjne nagłośnienie i fajna praca kamery na telebeamie.